Zaczęłam otwierać powoli oczy.
Poraziło mnie bardzo jasne światło, aż przymknęłam oczy
ponownie. Złapałam się za głowę. Poczułam coś na dłoni.
Znowu, ale tym razem wolniej otworzyłam oczy i spojrzał na swoją
dłoń. Zobaczyłam wkłucie i wenflon podłączony do kroplówki.
Rozejrzałam się. Poznałam to miejsce. Instynktownie dotknęłam
swojego brzucha i zamarłam.
- Nie!!! - spojrzałam aby się
upewnić. Nagle do sali wszedł Mike z kubkiem kawy. Patrzyłam na
niego z łzami w oczach – Powiedź, że to nie prawda!! - opuścił
głowę i podszedł.
- Kochanie ..
- Nie!! Nie moje dziecko!! - zaczęłam
krzyczeć i nie mogłam się uspokoić. Próbował mnie uspokoić i
przytulić.
- Proszę Cie .. - też miał łzy w
oczach. Po chwili poddałam się i wtuliłam w jego tors. Płakałam
i nie mogłam przestać.
- Dlaczego … czemu nasze maleństwo …
- przyszedł lekarz bo słyszał jak krzyczałam.
- Dam Pani zastrzyk na uspokojenie.
- Nie. Nie potrzebuje tego. Ja się nią
zajmę – Mike nie pozwolił mu i cały czas mnie tulił do siebie.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam w jego ramionach.
Gdy się obudziłam, wszyscy byli już
w sali. Rozejrzałam się po nich bez jakichkolwiek emocji. Było mi
wszystko jedno. Każda z tych osób podeszła i powiedzieli jak
bardzo im przykro. Ale co z tego. Te słowa nie sprawią, że nasze
dziecko będzie dalej żyło.
- Dobra dajcie jej odpocząć –
powiedział Mike – Potrzebuje spokoju – wszyscy się pożegnali i
zostawili nas samych – Skarbie … spójrz na mnie … - spojrzałam
– Wiem co czuje, ale ..
- Naprawdę?! Skąd to możesz
wiedzieć?! To ja je nosiłam pod sercem!!
- Jego … - zamilkłam.
- To był .. chłopiec? - pokiwał
twierdząco głową – Boże .. - znowu się rozpłakałam –
Widziałeś Go?
- Jeszcze nie. Czekałem na Ciebie.
- Nie jestem gotowa .. - spojrzałam w
okno.
- Wiem. Poczekamy ile będziesz
chciała. Wiesz, że będę przy Tobie … razem to przetrwamy.
- Ale jak? - cały czas miałam łzy w
oczach – Jak można przeżyć śmierć swojego dziecka .. nie
wyobrażam sobie tego.
- Wiem, że to moja wina .. i ty też o
tym wiesz .. - spojrzałam na niego.
- Co Ty mówisz?
- Mogłem Ci nie mówić, że wracam …
- Przestań. Gdybym Ciebie posłuchała
i nie wsiadła za kierownicę … nadal by żył … - przytulił
mnie.
*****
Minęło kilka dni po moim
przebudzeniu. Nie mogłam dojść do siebie. Co noc płakałam.
Lekarz pozwolił mi już wyjść. Bałam się tego tak naprawdę. Jak
to będzie, gdy stąd wyjdę. Ubierałam już się do wyjścia. Mike
na mnie czekał.
- Będą Państwo chcieli Go zobaczyć?
- spojrzeliśmy na siebie.
- Tak .. - odpowiedziałam.
- Dobrze. Będę czekał – wyszedł.
- Dasz radę? - zapytał Mike.
- Nie wiem .. ale chce … chce
wiedzieć jak wyglądał .. - ubrałam już się.
- Będę przy Tobie – podszedł i
złapał mnie za łapkę. Spojrzałam na to – Kocham Cie. Nic się
nie zmieni między nami, tak? - spojrzałam mu w oczy.
- Chciałabym aby nie – przytuliłam
się do niego. Nie chciałam, żeby się obwiniał. To nie była jego
wina.
Wyszliśmy z mojej sali. Szliśmy już
do miejsca, do którego prowadził nas lekarz. Czułam się jakbym
szła na ścięcie.
- To tutaj – usłyszałam głos
lekarza i się ocknęłam. Zobaczyłam napis na drzwiach
''Kostnica''. Bałam się przekroczyć tych drzwi, ale jednocześnie
chciałam Go zobaczyć. Weszliśmy tam. Na metalowym stole zobaczyłam
coś małego przykrytego prześcieradłem. Złapałam Michaela za
dłoń i niepewnie z nim podeszłam – Gotowi? - oboje pokiwaliśmy
głową. Odsłonił nasze maleństwo. Nie wytrzymałam. Rozpłakałam
się i schowałam twarz w Michaela ramieniu. Poczułam jego dłoń na
moim policzku – Zostawię Was – wyszedł. Nie byłam w stanie
ponownie spojrzeć, ale czułam taką potrzebę. Przełamałam się i
spojrzałam na naszego synka.
- Boże .. jest taki maleńki .. -
dotknęłam tej małej rączki – Mama i tata są tutaj … -
dziwnie się z tym czułam, a łzy nie chciały przestać lecieć.
Spojrzałam na Michaela. Udawał twardego, ale widziałam łzy w
oczach – Nie chce Go tutaj zostawiać ..
- Ale .. kochanie …. eh .. jego już
nie ma ..
- Nieprawda. On jest nasz – coś mi
się wkręciło – Zabieramy Go stąd.
- Przestań. Uspokój się – próbował
mnie ogarnąć.
- To nasz syn!! Nagle zapomniałeś?!
- Nie mów tak. Nadal Go kocham i nie
przestanę, ale On nie żyję.
- Wynoś się stąd! - zaczęłam
uderzać Go pięściami w tors. Złapał mnie za ręce.
- Dość!! - trzymał mnie, żebym się
uspokoiła – Czuję to samo co Ty. Uwierz. Ale jedyne co możemy to
… pochować Go. Na zawsze pozostanie w naszych sercach –
patrzyłam mu w oczy i się przytuliłam.
- Przepraszam … nie wiem co się ze
mną dzieje .. - od dnia, w którym się dowiedziałam, miałam
straszne skoki nastroju. Raz było mi przykro, a za chwilę
potrafiłam się wściekać.
Chwilę przy nim pobyliśmy jeszcze i
Mike postanowił, że trzeba już stąd iść.
- Jeszcze chwilka .. proszę. Już
więcej Go nie zobaczę. To jest najgorsze – pogłaskałam Go po
małej główce.
Ciężko mi było stamtąd wyjść i
się z nim pożegnać już na zawsze. Ale musiałam. Pojechaliśmy
już do naszego domu, który został wyremontowany. Jakoś nie
potrafiłam się z tego cieszyć. Chociaż Mike celowo pokazywał mi
cały dom. Chciał zająć czymś moje myśli. Przypomniało mi się,
że pokój dla dziecka też został zrobiony. Poszłam tam. Stanęłam
w drzwiach i rozejrzałam się. Podeszłam do łóżeczka. Nie
powinno być puste, a było. Wzięłam śpioszki do ręki, które
kupiliśmy wtedy z Michaelem. Usiadłam w fotelu. Przytuliłam twarz
do nich i zamknęłam oczy.
Zapraszam do wzięcia udziału w ankiecie. Więcej info w poprzedniej notce.