Jednak mi się udało wstawiać notki co tydzień ;) Zobaczymy na jak długo. Mam nadzieje, że się cieszycie. I, że nikt się jeszcze nie roztopił przez te upały hehe No to chyba tyle. Już nie przynudzam tylko zapraszam na kolejną notkę, a za tydzień zapraszam na TLISU ;)
**********************************
Następnego dnia byłam umówiona z
dziewczyna na zakupy. Musiałam sobie kupić kilka nowych ubrań i
strojów kąpielowych, bo jak Mike powiedział, nie mogę zabrać
tych, których mam. Mówiłam mu, że zawsze je brałam. Okazało
się, że teraz nie mogę, ponieważ jestem jego kobietą i nie życzy
sobie aby jacyś kolesie się na mnie gapili. Podobała mi się ta
jego stanowczość. Był wtedy taki męski. Uważałam, żeby się
nie zapomnieć, a mało brakowało, gdy patrzył się na mnie tymi
oczami. Byłam twarda i się mu nie dałam.
Chodzimy już dobre trzy godziny, a ja
nie kupiłam najważniejszej rzeczy. Bikini.
- Rose zdecydujesz się w końcu na
jakiś? - zapytała po raz setny Sally, gdy oglądałam stroje.
- To nie takie proste.
- No naprawdę. Masz mnóstwo do
wyboru. Ja nie wiem co Ci się w nich nie podoba.
- Nie chodzi o mnie, bo wszystkie mi
się podobają, ale chodzi o Michaela.
- Mogłam się domyślić –
przekręciła oczami.
- Oj no jest zazdrosny.
- Jak zawsze – wtrąciła Janet –
Weź jaki Ci się podoba i powiesz mu, że innych nie było –
spojrzałam na nią – No tak z nim taki numer nie przejdzie.
- Właśnie. Wiecie co? Chodźmy do
kolejnego sklepu może.
- No dobra – wyszłyśmy ze sklepu.
- O chodźcie do tej ciastkarni. Mam
ochotę na ciacho.
- Jedno ciacho już masz – spojrzałam
na Janet – A może tak nie jest? - uśmiechała się. Nie
odpowiedziałam – A jednak miałam racje.
- Nie gadam z Tobą – usiadłam przy
stoliku. Sally i Janet zrobiły to samo. Złożyłyśmy zamówienia.
- A jak Mike?
- A co ma z nim być? Cieszy się, że
też leci z nami.
- Nie o to pytała – tym razem Janet
się odezwała. Patrzyłam się na nie ze zmarszczonym czołem, bo
nie bardzo wiedziałam o co im chodzi – Nie rzucił się jeszcze na
Ciebie? - łobuzersko się uśmiechała.
- Janet!!
- No co? Jak bym Go nie znała. W ogóle
to już wie o przerwie?
- Jeszcze nie i chyba dzisiaj się
dowie.
- Oj będzie bardzo szczęśliwy.
Uważaj lepiej, bo będzie się na Ciebie czaił jak przyczajony
tygrys – śmiała się. Sally jej wtórowała.
- Ostatni raz pojechałam z Wami na
zakupy. Tylko jedno Wam w głowie.
- A może Tobie nie?
- Nie tylko – w końcu też się
zaczęłam śmiać – Dobra spokój, bo ludzie się gapią.
- A co tam – Janet nic sobie z tego
nie robiła.
- Hmm .. niektórzy to mają non stop
celibat – spojrzałam wymownie na Sally.
- A … może mi się tak podoba?
- Ależ oczywiście. Nie ma to jak
celibat – spojrzałam na Janet.
- Odezwała się, ta która nie ma
celibatu.
- W ogóle o czym my rozmawiamy – w
końcu Janet się uspokoiła i przy okazji spaliła buraka. Jedliśmy
ciasto, gdy zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
- Halo?
- Cześć kochanie. Gdzie jesteście?
- Właśnie jesteśmy w cukierni.
- Sama musi osładzać sobie życie –
powiedziała Janet, żeby usłyszał.
- Niech taka mądra nie będzie, bo ja
chce Ci je osładzać i może dzisiaj to zrobię – nie chciałam mu
mówić o mojej decyzji przez telefon.
- No zobaczymy, czy dzisiaj.
- Oj nie licz na to – znowu się
odezwała.
- Sally weź ją zaknebluj –
powiedziałam.
- Jestem jak najbardziej za i tak
szybko jej nie uwalniajcie.
- Nie ma sprawy – śmiać mi się
chciało.
- Ej! Nie obgadujcie mnie.
- Postaramy się – nie mogłam z niej
i się śmiałam. Zrobiła udawanego focha – Mike muszę kończyć.
- Dobrze. Wracaj szybko. Kocham Cie.
- Ja Ciebie też – rozłączyłam
się.
- Oh ''Ja Ciebie też'' – Janet mnie
naśladowała, a po chwili zaczęła się śmiać.
- Janet … a chcesz, żebym się
zemściła? - zapytałam.
- Hmm … może … oby coś
oryginalnego.
- Masz jak w banku – dokończyliśmy
jeść, wypiłyśmy sok i poszłyśmy dalej robić zakupy. Wciąż
nie mogłam się na nic zdecydować. Przechodziłyśmy koło sklepu z
sutannami.
- O Rose coś dla Ciebie – wskazała
Sally – W tym na pewno będziesz mogła chodzić po plaży i Mike
nic nie będzie miał przeciwko – obie wybuchły śmiechem.
- Haha ale śmieszne. Miałyście mi
pomagać, a nie.
- Oj no dobra. Chodźmy do tamtego
sklepu – po długich przymierzaniach w końcu wybrałam dwa.
Niestety inne były zbyt wyzywające, jak by to powiedział Mike.
Zazdrośnik z niego jak nie wiem. Dziewczyny namówiły mnie, żebyśmy
poszły do działu z kąpielówkami – Weźmiesz mu jakieś?
- Sama nie wiem .. - zaczęłam je
oglądać.
- A pamiętasz rozmiar? W ogóle
ciekawe, czy mają taki – spojrzałam na Sally.
- Weź, bo Janet się zgorszy.
- Jeszcze bardziej?
- Zejdźcie ze mnie, ok? Ja się wcale
nie zgorszę. Mam przecież chłopaka – niby też coś tam
oglądała, ale się speszyła i nie patrzyła na nas.
- No proszę .. ktoś tutaj się
zawstydził.
Po długich godzinach łażenia po
centrum handlowym, w końcu wracałyśmy z powrotem. Oczywiście
jechałyśmy moim autkiem. Mike chyba z dziesięć razy prawił mi
kazanie abym uważała na drodze. Jak bym od dzisiaj miała prawko.
Czekał przed domem przy aucie. Jego stosunki z moimi rodzicami nie
uległy poprawie. Miałam nadzieje, że niedługo to się zmieni.
- No w końcu jesteś – przywitał
się ze mną buziakiem.
- Jesteś? A my to co? Powietrze? -
oburzyła się Janet, ale wyglądało to śmiesznie.
- Hm no wiaterek dzisiaj nawet fajny
jest.
- Michael!
- Oj no dobra. Cześć Sally i cześć
Potworku – walnęła Go w ramię.
- Ej za co?
- Nie gadam z Tobą.
- Uf .. było warto – znowu spojrzała
się na niego wściekle.
- Oj Mike daj już spokój – mało
nie parsknęłam, ale dobrze mi szło udawanie. Wszyscy weszliśmy do
domu.
- Co tam ciekawego kupiłaś? - chciał
zajrzeć do siatek, ale mu nie pozwoliłam.
- Nic dla Ciebie – wytknęłam mu
język. Dziewczyny posiedziały z nami do wieczora. Rodzice do mnie
zadzwonili, że nie wrócą na noc, bo pojechali za miasto. Nawet się
ucieszyłam. Spędzę z Michaelem więcej czasu i cały dom będziemy
mieli dla siebie. Po obejrzeniu filmu, poszliśmy do mojego pokoju –
Hmm … zostaniesz ze mną dzisiaj?
- A mogę?
- Wiesz przecież, że boję się
zostawać sama .. zwłaszcza w nocy.
- No dobrze .. z przyjemnością –
dałam mu za to buziaka i poszłam się przebrać w piżamkę do
łazienki. Przebrana wyszłam. Podszedł do mnie wolnym krokiem –
Hmm … ładnie Ci w niej, ale bez jeszcze piękniej – zaczął
całować mnie po szyi. Czułam przyjemne dreszcze.
- Mike … nie dzisiaj – niechętnie
Go powstrzymałam. Spojrzał na mnie.
- Ale .. dlaczego? Myślałem …
- Myślałeś, że skoro chciałam,
żebyś został to będzie coś więcej?
- No .. tak .. tęsknie za Tobą i
Twoją bliskością.
- Ja też, ale mówię poważnie –
pogłaskałam Go po policzku i dałam krótkiego buziaka – Chodź
do łóżka – położyłam się. Spojrzał na mnie i tylko
westchnął. Widziałam to w jego oczach, że bardzo tego chciał,
ale postanowiłam być nieugięta. Też się położył w samych
bokserkach – Będziesz musiał mieć tutaj piżamkę.
- Dobrze wiesz, że nie lubię.
- Ale przy moich rodzicach będziesz
musiał. Zwłaszcza przy mamie.
- A co? Boisz się, że mnie Ci odbije?
- O to akurat jestem spokojna.
- To dobrze, bo chce tylko Ciebie –
położył się na boku w moją stronę i patrzył mi w oczy. Już
wiedziałam co mu wciąż chodzi po głowie. Też się patrzyłam.
Otworzyłam usta, żeby powiedzieć dobranoc, ale niespodziewanie
mnie pocałował. Na początku odwzajemniałam, ale gdy poczułam, że
wkłada łapkę pod moją piżamę, przerwałam.
- Mike .. nie dzisiaj. Już Ci o tym
mówiłam.
- Eh .. ale dlaczego? - nie dawał za
wygraną i przeniósł pocałunki na moją szyję. Strasznie na mnie
działał, ale postanowiłam być za wszelką cenę nie ugięta.
Zatrzymałam jego dłoń i troszkę odsunęłam od siebie jego twarz.
- Posłuchaj … wiem, że chcesz .. ja
tak samo, ale … masz celibat – powiedziałam wprost. Wybałuszył
na mnie oczy.
- Żartujesz, prawda?
- Niestety nie i musisz uszanować moje
zdanie.
- Jak długo? - zapytał z bólem w
głosie.
- Tego jeszcze nie wiem, ale między
nami musi się najpierw poukładać. Nie chcę się znowu godzić
poprzez łóżko – westchnął.
- No dobrze .. jak sobie życzysz.
- Wiedziałam, że zrozumiesz – dałam
mu buziaka – Chodźmy spać – wtuliłam się w jego tors i nie
wiem kiedy zasnęłam.