sobota, 15 sierpnia 2015

Bad Girl 63

Witajcie!
Jednak mi się udało wstawiać notki co tydzień ;) Zobaczymy na jak długo. Mam nadzieje, że się cieszycie. I, że nikt się jeszcze nie roztopił przez te upały hehe No to chyba tyle. Już nie przynudzam tylko zapraszam na kolejną notkę, a za tydzień zapraszam na TLISU ;)

**********************************


Następnego dnia byłam umówiona z dziewczyna na zakupy. Musiałam sobie kupić kilka nowych ubrań i strojów kąpielowych, bo jak Mike powiedział, nie mogę zabrać tych, których mam. Mówiłam mu, że zawsze je brałam. Okazało się, że teraz nie mogę, ponieważ jestem jego kobietą i nie życzy sobie aby jacyś kolesie się na mnie gapili. Podobała mi się ta jego stanowczość. Był wtedy taki męski. Uważałam, żeby się nie zapomnieć, a mało brakowało, gdy patrzył się na mnie tymi oczami. Byłam twarda i się mu nie dałam.
Chodzimy już dobre trzy godziny, a ja nie kupiłam najważniejszej rzeczy. Bikini.
- Rose zdecydujesz się w końcu na jakiś? - zapytała po raz setny Sally, gdy oglądałam stroje.
- To nie takie proste.
- No naprawdę. Masz mnóstwo do wyboru. Ja nie wiem co Ci się w nich nie podoba.
- Nie chodzi o mnie, bo wszystkie mi się podobają, ale chodzi o Michaela.
- Mogłam się domyślić – przekręciła oczami.
- Oj no jest zazdrosny.
- Jak zawsze – wtrąciła Janet – Weź jaki Ci się podoba i powiesz mu, że innych nie było – spojrzałam na nią – No tak z nim taki numer nie przejdzie.
- Właśnie. Wiecie co? Chodźmy do kolejnego sklepu może.
- No dobra – wyszłyśmy ze sklepu.
- O chodźcie do tej ciastkarni. Mam ochotę na ciacho.
- Jedno ciacho już masz – spojrzałam na Janet – A może tak nie jest? - uśmiechała się. Nie odpowiedziałam – A jednak miałam racje.
- Nie gadam z Tobą – usiadłam przy stoliku. Sally i Janet zrobiły to samo. Złożyłyśmy zamówienia.
- A jak Mike?
- A co ma z nim być? Cieszy się, że też leci z nami.
- Nie o to pytała – tym razem Janet się odezwała. Patrzyłam się na nie ze zmarszczonym czołem, bo nie bardzo wiedziałam o co im chodzi – Nie rzucił się jeszcze na Ciebie? - łobuzersko się uśmiechała.
- Janet!!
- No co? Jak bym Go nie znała. W ogóle to już wie o przerwie?
- Jeszcze nie i chyba dzisiaj się dowie.
- Oj będzie bardzo szczęśliwy. Uważaj lepiej, bo będzie się na Ciebie czaił jak przyczajony tygrys – śmiała się. Sally jej wtórowała.
- Ostatni raz pojechałam z Wami na zakupy. Tylko jedno Wam w głowie.
- A może Tobie nie?
- Nie tylko – w końcu też się zaczęłam śmiać – Dobra spokój, bo ludzie się gapią.
- A co tam – Janet nic sobie z tego nie robiła.
- Hmm .. niektórzy to mają non stop celibat – spojrzałam wymownie na Sally.
- A … może mi się tak podoba?
- Ależ oczywiście. Nie ma to jak celibat – spojrzałam na Janet.
- Odezwała się, ta która nie ma celibatu.
- W ogóle o czym my rozmawiamy – w końcu Janet się uspokoiła i przy okazji spaliła buraka. Jedliśmy ciasto, gdy zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
- Halo?
- Cześć kochanie. Gdzie jesteście?
- Właśnie jesteśmy w cukierni.
- Sama musi osładzać sobie życie – powiedziała Janet, żeby usłyszał.
- Niech taka mądra nie będzie, bo ja chce Ci je osładzać i może dzisiaj to zrobię – nie chciałam mu mówić o mojej decyzji przez telefon.
- No zobaczymy, czy dzisiaj.
- Oj nie licz na to – znowu się odezwała.
- Sally weź ją zaknebluj – powiedziałam.
- Jestem jak najbardziej za i tak szybko jej nie uwalniajcie.
- Nie ma sprawy – śmiać mi się chciało.
- Ej! Nie obgadujcie mnie.
- Postaramy się – nie mogłam z niej i się śmiałam. Zrobiła udawanego focha – Mike muszę kończyć.
- Dobrze. Wracaj szybko. Kocham Cie.
- Ja Ciebie też – rozłączyłam się.
- Oh ''Ja Ciebie też'' – Janet mnie naśladowała, a po chwili zaczęła się śmiać.
- Janet … a chcesz, żebym się zemściła? - zapytałam.
- Hmm … może … oby coś oryginalnego.
- Masz jak w banku – dokończyliśmy jeść, wypiłyśmy sok i poszłyśmy dalej robić zakupy. Wciąż nie mogłam się na nic zdecydować. Przechodziłyśmy koło sklepu z sutannami.
- O Rose coś dla Ciebie – wskazała Sally – W tym na pewno będziesz mogła chodzić po plaży i Mike nic nie będzie miał przeciwko – obie wybuchły śmiechem.
- Haha ale śmieszne. Miałyście mi pomagać, a nie.
- Oj no dobra. Chodźmy do tamtego sklepu – po długich przymierzaniach w końcu wybrałam dwa. Niestety inne były zbyt wyzywające, jak by to powiedział Mike. Zazdrośnik z niego jak nie wiem. Dziewczyny namówiły mnie, żebyśmy poszły do działu z kąpielówkami – Weźmiesz mu jakieś?
- Sama nie wiem .. - zaczęłam je oglądać.
- A pamiętasz rozmiar? W ogóle ciekawe, czy mają taki – spojrzałam na Sally.
- Weź, bo Janet się zgorszy.
- Jeszcze bardziej?
- Zejdźcie ze mnie, ok? Ja się wcale nie zgorszę. Mam przecież chłopaka – niby też coś tam oglądała, ale się speszyła i nie patrzyła na nas.
- No proszę .. ktoś tutaj się zawstydził.
Po długich godzinach łażenia po centrum handlowym, w końcu wracałyśmy z powrotem. Oczywiście jechałyśmy moim autkiem. Mike chyba z dziesięć razy prawił mi kazanie abym uważała na drodze. Jak bym od dzisiaj miała prawko. Czekał przed domem przy aucie. Jego stosunki z moimi rodzicami nie uległy poprawie. Miałam nadzieje, że niedługo to się zmieni.
- No w końcu jesteś – przywitał się ze mną buziakiem.
- Jesteś? A my to co? Powietrze? - oburzyła się Janet, ale wyglądało to śmiesznie.
- Hm no wiaterek dzisiaj nawet fajny jest.
- Michael!
- Oj no dobra. Cześć Sally i cześć Potworku – walnęła Go w ramię.
- Ej za co?
- Nie gadam z Tobą.
- Uf .. było warto – znowu spojrzała się na niego wściekle.
- Oj Mike daj już spokój – mało nie parsknęłam, ale dobrze mi szło udawanie. Wszyscy weszliśmy do domu.
- Co tam ciekawego kupiłaś? - chciał zajrzeć do siatek, ale mu nie pozwoliłam.
- Nic dla Ciebie – wytknęłam mu język. Dziewczyny posiedziały z nami do wieczora. Rodzice do mnie zadzwonili, że nie wrócą na noc, bo pojechali za miasto. Nawet się ucieszyłam. Spędzę z Michaelem więcej czasu i cały dom będziemy mieli dla siebie. Po obejrzeniu filmu, poszliśmy do mojego pokoju – Hmm … zostaniesz ze mną dzisiaj?
- A mogę?
- Wiesz przecież, że boję się zostawać sama .. zwłaszcza w nocy.
- No dobrze .. z przyjemnością – dałam mu za to buziaka i poszłam się przebrać w piżamkę do łazienki. Przebrana wyszłam. Podszedł do mnie wolnym krokiem – Hmm … ładnie Ci w niej, ale bez jeszcze piękniej – zaczął całować mnie po szyi. Czułam przyjemne dreszcze.
- Mike … nie dzisiaj – niechętnie Go powstrzymałam. Spojrzał na mnie.
- Ale .. dlaczego? Myślałem …
- Myślałeś, że skoro chciałam, żebyś został to będzie coś więcej?
- No .. tak .. tęsknie za Tobą i Twoją bliskością.
- Ja też, ale mówię poważnie – pogłaskałam Go po policzku i dałam krótkiego buziaka – Chodź do łóżka – położyłam się. Spojrzał na mnie i tylko westchnął. Widziałam to w jego oczach, że bardzo tego chciał, ale postanowiłam być nieugięta. Też się położył w samych bokserkach – Będziesz musiał mieć tutaj piżamkę.
- Dobrze wiesz, że nie lubię.
- Ale przy moich rodzicach będziesz musiał. Zwłaszcza przy mamie.
- A co? Boisz się, że mnie Ci odbije?
- O to akurat jestem spokojna.
- To dobrze, bo chce tylko Ciebie – położył się na boku w moją stronę i patrzył mi w oczy. Już wiedziałam co mu wciąż chodzi po głowie. Też się patrzyłam. Otworzyłam usta, żeby powiedzieć dobranoc, ale niespodziewanie mnie pocałował. Na początku odwzajemniałam, ale gdy poczułam, że wkłada łapkę pod moją piżamę, przerwałam.
- Mike .. nie dzisiaj. Już Ci o tym mówiłam.
- Eh .. ale dlaczego? - nie dawał za wygraną i przeniósł pocałunki na moją szyję. Strasznie na mnie działał, ale postanowiłam być za wszelką cenę nie ugięta. Zatrzymałam jego dłoń i troszkę odsunęłam od siebie jego twarz.
- Posłuchaj … wiem, że chcesz .. ja tak samo, ale … masz celibat – powiedziałam wprost. Wybałuszył na mnie oczy.
- Żartujesz, prawda?
- Niestety nie i musisz uszanować moje zdanie.
- Jak długo? - zapytał z bólem w głosie.
- Tego jeszcze nie wiem, ale między nami musi się najpierw poukładać. Nie chcę się znowu godzić poprzez łóżko – westchnął.
- No dobrze .. jak sobie życzysz.
- Wiedziałam, że zrozumiesz – dałam mu buziaka – Chodźmy spać – wtuliłam się w jego tors i nie wiem kiedy zasnęłam.

sobota, 1 sierpnia 2015

Bad Girl 62

Witajcie!
Jak widzicie udało mi się dotrzymać słowa i jest w końcu notka. Za tydzień zapraszam na TLISU.
Muszę w końcu zacząć nadrabiać Wasze blogi dlatego mam prośbę. W zakładce ''Wasze Blogi'' zostawcie wasze adresy blogów i jak tylko będę miała więcej czasu, zajrzę na pewno :)
Zapraszam do czytania oraz komentowania ;)


                                             ***********************


Otworzyłam oczy i ujrzałam Michaela. Spał. Czyli jednak to prawda, a już się bałam, że to był sen. Czułam jego ciepło, zapach i przede wszystkim miłość. Przytulał mnie do siebie i nie miałam szans na ucieczkę. Uśmiechnęłam się do niego chociaż tego nie widział. Chciałam pogłaskać Go po policzku, ale jednak zrezygnowałam w obawie, że się obudzi. Bardzo delikatnie i powoli wydostałam się z jego objęć. Musiałam skorzystać z toalety. Upewniłam się, że śpi i weszłam do WC. Załatwiłam się, wymyłam ręce i wytarłam. Spojrzałam w lustro. Boże! To ja? Przecież jak by mnie Mike zobaczył doznał by szoku. Wczoraj było już ciemno. Jak to dobrze, że wstałam przed nim. Czerwone i napuchnięte oczy, nie ułożone włosy i powyciągane dresy. Wróciłam do pokoju, zabrałam czyste ubranie i zamknęłam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, umalowałam i ułożyłam włosy. Po cichu wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni. Jak zawsze mama coś pichciła.
- Jest śniadanie?
- Jezu! - przestraszyła się – Chcesz, żebym dostała zawału? Właśnie koń .. - odwróciła się – Ty jesteś moją córką? - zaśmiałam się.
- Tak mamo. To co z tym śniadaniem?
- Już kończę i bardzo się cieszę, że tak się Go domagasz. Nawet wiem dlaczego – powiedziała ciszej, ale usłyszałam.
- O co Ci chodzi?
- O nic .. tylko … jesteś tego pewna? A co jeśli znowu będziesz przez niego cierpiała? Nadwyrężył moje zaufanie.
- Mamo …. muszę dać mu szansę … zależy mu na mnie i mi na nim także. Chce, żeby nam wyszło – spojrzała na mnie.
- Będę się o to modliła.
- Dziękuje – podeszłam do niej i się przytuliłam.
- Przy nim odżywasz na nowo.
- Nie da się ukryć – uśmiechnęłam się.
- Cieszę się. Śpi jeszcze?
- Tak. Nie chciałam Go budzić – postawiła przede mną talerz ze śniadaniem. Zaczęłam jeść – A gdzie jest Janet? - dopiero mi się przypomniało.
- Spała na kanapie, a rano pojechała do domu. Stwierdziła, że już Ci nic nie grozi. Jakoś nie podzielam jej zdania.
- Mamo.
- Nic już nie mówię. Jedziemy z ojcem na zakupy. Śniadanie dla Michaela jest gotowe.
- Ok, dzięki – kończyłam jeść swoje. Mama wyszła z kuchni i poszła się szykować do wyjścia. Pięć minut później wyszli oboje i odjechali. Pusty talerz zaniosłam do zlewu i od razu po sobie wymyłam. Nagle poczułam, że ktoś się od tyłu przytulił.
- Szukałem Cie – to był Mike – Nawet przez chwilę myślałem, że to był sen i się przestraszyłem – skończyłam zmywać i się do niego odwróciłam.
- Wiesz co jest zabawne? Że ja też tak myślałam, ale na szczęście jesteś tutaj.
- I nie chce być nigdzie indziej. Tak w ogóle to zapomniałem się przywitać – krótko mnie pocałował.
- Mike … nie spieszmy się .. dobrze?
- W porządku. Wiem, że musisz mi od nowa zaufać.
- Tak i musisz mi w tym pomóc, a tymczasem zjedź śniadanie.
- Dobrze .. a Ty?
- Ja właśnie zjadłam i pójdę pościelić łóżku – uwolniłam się z jego objęć i poszłam na górę. Czułam na sobie jego spojrzenie, gdy wychodziłam z kuchni. Ledwo co zdążyłam pościelić łóżku, a ktoś się do mnie dobijał. Odebrałam – Halo?
- Cześć to ja – mogłam się spodziewać Sally telefonu – Jak się czujesz?
- Dobrze – chwilę się zastanowiłam – Już wiesz, co?
- A no wiem i mam nadzieje, że wszystko w porządku, bo inaczej sobie z nim pogadam bardzo poważnie.
- Oj nie musisz. Jest grzeczny.
- Zobaczymy jak będzie w nocy grzeczny.
- Sally! Jeżeli o to chodzi, to przez pewien czas będzie miał celibat.
- Uuuu to już mu współczuje. Długo nie wytrzyma.
- Nie będzie miał wyjścia i będzie musiał się dostosować do moich warunków. Dobra muszę kończyć. Zadzwonię wieczorem.
- Oki
- Pa.
- Pa – rozłączyłam się. Ogarnęłam na szybko pokój i podeszłam do okna, żeby je otworzyć i wywietrzyć pokój. Nabrałam świeżego powietrza w płuca i zamknęłam na chwilę oczy. Otworzyłam je i doznałam szoku. Po drugiej stronie ulicy stał On .. Joseph przy swoim samochodzie. Myślałam, że mi się tylko wydawało i zamknęłam oczy aby je po chwili otworzyć, ale jednak to była prawda. Od razu zamknęłam okno.
- Michael! - krzyknęłam.
- Co się stało? - od razu się zjawił.
- On tam jest – wskazałam na okno.
- Ale kto? - podszedł – A to sukinsyn! - wybiegł z pokoju, a ja za nim. Wyleciał na zewnątrz, ale tamten wsiadł i szybko odjechał. Patrzył za nim chwilę i wrócił do domu. Zamknął dokładnie drzwi na klucz i zamek. Podeszłam do niego.
- Mike …
- Znowu to robi … znowu próbuje mnie nastraszyć.
- Ale nie uda mu się, tak? Obiecałeś mi .. pamiętasz? - spojrzał mi w oczy.
- Nikt nas nie rozdzieli. Koniec z tym raz na zawsze. Mam Go gdzieś!
- Nie denerwuj się już. Chodź – wzięłam Go za łapkę i zaprowadziłam na kanapę. Usiedliśmy – Co zrobimy?
- Nie wiem jeszcze. Do niego nie docierają prośby ani groźby.
- I tak się nie boję, bo wiem, że nie pozwolisz mnie skrzywdzić – przytuliłam się.
- Nikomu na to nie pozwolę – objął mnie.
- Wiem i mam prośbę.
- Jaką?
- Już nigdy .. przenigdy .. nie ważne co będzie się działo nie przyjdzie Ci do głowy, żebyśmy się rozstali, rozumiemy się?
- Tak jest – zasalutował.
- I tak ma być – rozmawialiśmy sobie o wszystkim, żeby tylko nie myśleć o nim. Po około dwóch godzinach wrócili rodzice z zakupami. Poszłam im pomóc. Mike też chciał, ale ojciec powiedział, że sobie poradzi. Spojrzałam na Michaela. Był smutny i nie dziwiłam mu się.
- Mnie możesz pomóc – dałam mu siatki które niosłam. Trochę się ożywił. Ojciec spojrzał na mnie – Coś nie tak? - nie odpowiedział. Pomogłam rozpakować zakupy i już chciałam iść z Michaelem do pokoju.
- Rose pozwól – zatrzymała mnie mama – Idź do salonu. Zaraz tam przyjdziemy.
- Ok – szłam w stronę salonu, ale zobaczyłam, że Mike się zatrzymał – Idziesz?
- Raczej nie – znowu był smutny.
- Kochanie .. - podeszłam do niego – Jesteśmy razem, tak? I masz prawo uczestniczyć w tej rozmowie. Poza tym ja sama tam nie pójdę.
- No dobrze – westchnął i poszedł za mną usiąść na kanapę. Trzymaliśmy się za ręce i czekaliśmy na nich. Byłam ciekawa o co może im chodzić.
- Mike możesz zostać – powiedziała mama i usiadła naprzeciwko razem z ojcem. Dobrze, że powiedziała. I tak by musiał zostać.
- O co chodzi?
- Pamiętasz, że mieliśmy lecieć na Hawaje – zaczął ojciec, a mnie wróciły wszystkie złe wspomnienia z tym związane.
- Tak .. - opuściłam głowę.
- Wybacz nie chciałem rozdrapywać tych ran.
- W porządku – mocniej ścisnęłam dłoń Michaela – Mów dalej.
- Wyjazd nam się nie udał, dlatego postanowiliśmy z mamą, że lecimy na Hawaje. Byliśmy już wszystko załatwić i mamy katalog – wręczył mi – Spodoba Ci się – przeglądałam Go niechętnie.
- Odpoczniesz sobie i będziesz tam bezpieczna – powiedział do mnie Mike. Widziałam w jego oczach smutek. Patrzyłam na niego, a potem na rodziców. Nie chciałam jechać. Nie teraz. Dopiero co wróciliśmy do siebie i znowu mamy się rozstać na dwa tygodnie? Widzieli moje wahanie.
- Nie cieszysz się? - zapytała mama.
- Nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Byli zaskoczeni. Mike też – Posłuchajcie … próbujemy wszystko naprawić, a wyjazd nam w tym nie pomoże .. dlatego … nie jadę z Wami.
- Ale nie rozumiem … Michael leci z nami.
- Co??
- No tak leci z nami. Nie będziemy Was rozdzielać. Zresztą i tak byś cały czas myślała o nim i byś się nie cieszyła z wyjazdu.
- Ale .. jesteście pewni? - dopytywał.
- Jak najbardziej. Może znowu się do Ciebie przekonam. Zgadzasz się? - patrzyłam na niego i też czekałam na odpowiedź.
- Tak i dziękuje.
- Nie ma sprawy. Możecie już iść. Aha i wylot mamy za cztery dni.
- Ok – poszliśmy do mnie – Tak się cieszę, że też będziesz z nami – zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Ja też kotku – obejmował mnie w pasie – Będzie cudownie.
- Wiem, bo Ty będziesz.
Resztę dnia spędziliśmy u mnie w pokoju i przeglądaliśmy ten katalog. Okazało się, że ojciec wynajął duży dom tuż nad morzem. W pokoju, w którym my mieliśmy być znajdował się na górze z dużym balkonem. Już się nie mogłam doczekać kiedy będziemy jeść na nim śniadania.