sobota, 9 kwietnia 2016

Bad Girl 66

Dzisiaj nieco krócej, bo nie miałam za bardzo kiedy pisać. No, ale najważniejsze, że udaje się wstawiać regularnie notki na oba blogi. Hm to chyba tyle. Zapraszam do czytania oraz komentowania ;)


******


Obudziłam się, ale nie otworzyłam od razu oczu. Przeciągnęłam się jak kotka i na wspomnienia z dzisiejszej nocy uśmiechnęłam się. To było cudowne i magiczne. Poszliśmy spać dopiero nad ranem. Ale wyspałam się. Otworzyłam w końcu oczy i spojrzałam na mojego narzeczonego. Nie spał już. Przyglądał mi się z uśmiechem.
- Dzień dobry – powiedział.
- Nawet bardzo dobry, ale co tak oficjalnie? - skradłam mu kilka pocałunków – Od razu lepiej.
- Mmm … taka słodycz od rana?
- Od rana? - spojrzałam na zegarek – Jest 11:30. Dawno się obudziłeś?
- Hm jakieś pół godzinki, ale nie nudziłem się. Wiesz dlaczego? Bo miałem najpiękniejszy widok po przebudzeniu, jaki facet może sobie wymarzyć. Moją przyszłą żonę – tym razem to On mnie pocałował. Odwzajemniłam. Obejmowałam Go w pół – Wstajemy? - muskał opuszkami palców moje przedramię.
- Wstawać? Żartujesz? Po takiej nocy?
- Hehe no właśnie po takiej. Na pewno jesteś wykończona.
- Sprawdźmy, czy jestem – musnęłam ustami jego brzuszek, a potem szyję.
- Oj coś czuje, że z Pani jest niezła kocica. A jak ktoś .. - nie dałam mu dokończyć, bo zamknęłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Po chwili wgramoliłam się na niego nie przerywając pocałunku.
- Mam na Pana ogromną ochotę – spojrzał na mnie zdziwiony.
- Znowu?
- Mhm – usiadłam na jego brzuszku. Zagryzłam zmysłowo wargę – W nocy był Pan świetny, wie Pan?
- Teraz już wiem – trzymał dłonie na moich biodrach.
- Ale teraz to ja trochę porządzę, jeżeli Pan pozwoli – powiedziałam bardzo zmysłowo.
- Hm no nie wiem, czy się na to zgodzę.
- Ach tak? - podejrzewałam, że znowu będzie chciał rządzić, ale nie miałam zamiaru mu na to pozwolić. Nie tym razem. Sięgnęłam po jego pasek od spodni i przywiązałam jego ręce do oparcia łóżka. Spojrzał na swoje ręce, a potem na mnie.
- Co Ty …
- Ćśśś … inaczej znowu będziesz chciał być na górze.
- Ale ja chce Cię dotykać.
- Niech się Pan zrelaksuje – postanowiłam się trochę z nim podrażnić i muskała ustami jego szyję, a po chwili tors – Dobrze Panu? - spojrzałam na niego z dołu.
- Ooo tak .. ale te tortury są okropne – zaśmiałam się zmysłowo. Wpiłam się w jego usta. Po chwili poczułam, że obudziłam jego ''przyjaciela'' co mnie ucieszyło.
- Ktoś tutaj się obudził i nie ukrywam, że czekałam na to.
- Więc proszę się nim odpowiednio zająć, ale najpierw proszę mnie odwiązać, bo muszę Panią przygotować
- Ale ja jestem gotowa .. jak nigdy – powiedziałam mu na ucho. W końcu usiadłam na jego biodrach. Poczułam Go w sobie i zmysłowo się poruszałam. Widziałam jak się męczył z tymi związanymi rękami, dlatego pod koniec odwiązałam pasek. Przybliżył się do mnie, objął w pasie i pocałował.
- Jednak nie była Pani zmęczona – zaśmialiśmy się po wszystkim.
- Nie mogłam się powstrzymać – położył się z powrotem.
- Wykończysz mnie – leżałam sobie na nim z opartymi dłońmi na jego torsie i patrzyłam.
- Uuu .. czyżby starość już Cie dopadła?
- No wiesz?
- Wiesz .. jak coś to mów .. teraz są różne tabletki – chciało mi się śmiać, ale się powstrzymałam – Nie ma czego się wstydzić.
- Za chwilę pożałujesz tych słów – pogroził mi palcem.
- Ale się boję – wytknęłam mu język i się zaśmiałam. Nagle znalazłam się na pościeli.
- Ostrzegałem – zaczął mnie łaskotać.
- Nie! Hahaha! Pro .. proszę …. haha .. - nie miałam z nim szans – Wariacie! Haha już będę grzeczna! - przestał i spojrzał mi w oczy.
- Lepiej, żebyś była … kocico .. - dział mi dzioba. Usłyszeliśmy pukanie i po chwili zobaczyłam głowę mamy między drzwiami.
- Nie chce przeszkadzać, ale zejdziecie na śniadanie?
- Tak mamo. Niedługo przyjdziemy.
- Tylko się ubierzcie – uśmiechnęła się i wyszła.
- Haha .. ciekawe skąd Ona wie, że jesteśmy nadzy.
- Hmm może dlatego, że nie można się kochać w ubraniu albo dlatego, że znowu widziała Twój tyłek.
- Co?! - obejrzał się, żeby sprawdzić. Wybuchłam śmiechem – I co mnie straszysz? Chcesz, żeby Twój ojciec urwał mi głowę, gdyby się dowiedział?
- Nie zrobił by tego – pogłaskałam Go po włosach i patrzyłam mu w oczy – Wie, że nie wybaczyłabym mu tego.
- Jednak jestem szczęściarzem – nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Mylisz się. Bo to ja jestem szczęściarą, że zwrócił na mnie uwagę sam król.
- Chcesz się teraz ze mą sprzeczać, hm? Nie radzę, bo i tak przegrasz.
- Hehe no dobrze. Kotek idę wziąć prysznic. Bądź grzeczny – dałam mu buziaka i wstałam kompletnie naga i skierowałam się do łazienki. Szłam wolnym i zmysłowym krokiem. Otworzyłam drzwi łazienki i spojrzałam na niego przez ramię. Po chwili znikłam w łazience.

******

Patrzyłem za nią jak szła. Wiedziałem, że mnie kusiła. I dużo mi nie było trzeba, żeby tam do niej pójść. Jeszcze chwilę poleżałem i gapiłem się w sufit. A niech to. Wstałem i poszedł do łazienki. Brała już prysznic. Otworzyłem drzwi kabiny i wszedłem. Objąłem ją od tyłu.
- A co ty tutaj robisz?
- Dobrze wiesz co. Sama mnie zaprosiłaś.
- Ja? Nic takiego sobie nie przypominam.
- Masz krótką pamięć kotku – nalałem trochę żelu na dłonie i zacząłem myć jej brzuszek. Oparła się plecami o mnie i odchyliła głowę do tyłu. Musnąłem jej szyję ustami.
- Mmm .. przyjemnie – przymknęła oczy. Było jak zawsze cudownie. Aż dziwiłem się skąd ta jej ciągła ochota. Gdyby była w ciąży, ale nie jest. No nic. Nie będę się nad tym zastanawiał. Mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Po wszystkim wróciliśmy do pokoju, żeby się ubrać.
- Zachowujemy się jak jacyś napaleńcy.
- Przeszkadza ci to? - zapytała.
- Wręcz przeciwnie. No i w końcu, to nie tylko ja jestem postrzegany jako ten niewyżyty.
- No wiesz co. Zdarzyło mi się pierwszy raz, a Ty już, że niewyżyta.
- I pewnie nie po raz ostatni – wyszczerzyłem się.
- Uważaj, bo zedrę Ci ten uśmieszek z mordki.
- Ale się boję. Chodźmy już. Jest 14:00 – złapaliśmy się za łapki i zeszliśmy na dół.
- No nareszcie jesteście. Ale teraz to już raczej zjemy obiad – mama Rose mrugnęła w naszą stronę.
- To nie moja wina od razu mówię – broniłem się. Spojrzała na mnie ostrzegająco.
- Kabel.
- Też Cie kocham. Nie bój się. Rodzice Cie nie ukarzą – powiedziałem jej na ucho. Usiedliśmy przy blacie i czekaliśmy na obiad. Spojrzeliśmy w stronę drzwi. Pan Baker usiadł naprzeciwko.
- Zabezpieczacie się? - mało się nie udławiłem sokiem.
- A co Cie to obchodzi? To nasza prywatna sprawa.
- Więc? - nie dawał za wygraną.
- Więc przygotuj się na to, że w każdej chwili możesz zostać dziadkiem – spojrzałem na nią, a Ona na mnie.
- Jesteś za młoda na dzieci.
- Richard daj już spokój. Ja się cieszę z tego i tylko czekam aż zostanę babcią – uśmiechnęła się w naszą stronę.
- Sama nie wiesz co mówisz. Już zapomniałaś te wszystkie nieprzespane noce?
- Chwila … o czym Ty mówisz, tato? To będzie nasze dziecko.
- Owszem wasze, ale też będziemy je słyszeć.
- Yyy jakim cudem?
- Przecież z nami mieszkasz.
- No tak, ale niedługo to się zmieni.
- Słucham?
- Mam zamiar kupić dla nas jakiś dom – wtrąciłem się.
- Ona się nie wyprowadzi.
- Wybacz tato, ale Ty o tym nie decydujesz. Możliwe, że jeszcze przed ślubem się wyprowadzę.
- Jeszcze zobaczymy.
- Richard – upomniała Go Pani Baker. Po chwili postawiła przed nami talerze z obiadem – Smacznego.
- Dziękuje – powiedzieliśmy jednocześnie i się zaśmialiśmy.
- Jacy zgodni.
- Jak zawsze – pocałowałem ją – Smacznego Pani Jackson – po tych słowach Pan Baker przerwał posiłek i na mnie spojrzał.
- Pani Jackson?
- Tak. Przecież zostanie moją żoną.
- I co z tego? To od razu ma zmieniać nazwisko?
- Żartuje Pan, prawda? - też przestałem jeść.
- Równie dobrze może zostać przy swoim.
- Ale ja przyjmę nazwisko Michaela. Mojego narzeczonego. Słyszysz? Narzeczonego.
- Ja się na to nie zgadzam. Jesteś naszą jedyną córką i będziesz miała nasze nazwisko.
- Całkiem się Panu pojebało w głowie! - zdenerwowałem się i wyszedłem z kuchni.
- Coś powiedział?! - wyszedł za mną.
- Nie. Tato! - stanęła między nami – Co to wyprawiasz?!
- Słyszałaś co powiedział?!
- Tak, ale też słyszałam co Ty powiedziałeś. Pogódź się z tym, że nie jestem już małą dziewczynką. Zresztą już dawno temu chciałeś mnie wyswatać, ale się nie dałam – popatrzył na nas i zły poszedł gdzieś.
- Zajebiste wakacje nie ma co – powiedziałem nadal wkurzony.
- Chodź do salonu – złapała mnie za rękę i zaprowadziła do salonu. Usiedliśmy – Uspokój się już. Niech sobie gada. Ja to mam gdzieś i Ty też powinieneś. Pooglądamy Tv, ok? - zanim odpowiedziałem włączyła telewizor. Próbowałem się uspokoić, ale to nie było łatwe. Czego On ciągle chce? Nagle zobaczyłem, że zaczynają się wiadomości. Przypomniałem sobie co widziałem wczoraj wieczorem. Natychmiast zabrałem jej pilota i wyłączyłem.
- Wiesz co? Chodźmy się lepiej przejść. Co będziemy tracić czas na oglądanie Tv.
- Ok. Masz rację. Ale już bez nerwów?
- Tak kochanie. Bez nerwów – wyszliśmy z domu. Mama Rose za nami krzyknęła.
- A obiad?
- Nie jesteśmy głodni – odpowiedziała Rose i ruszyliśmy na nasz spacer. Na szczęście udało mi się odciągnąć ją od wiadomości. Ma tutaj wypocząć od wszystkiego, a nie zamartwiać się tym draniem – Mike?
- Hmm? Wybacz .. zamyśliłem się.
- Chodź tutaj usiądziemy – usiedliśmy na piasku pod wielkim parasolem – Mówiłeś poważnie o tym wspólnym mieszkaniu?
- Jak najbardziej – pocałowałem ją w policzek siedząc za nią i obejmując. Resztę czasu spędziliśmy rozmawiając o nowym domu. Widziałem, że już nie mogła się tego doczekać. Ja tak samo. Znowu się zamyśliłem. Tym razem o ochronie Rose przed tym psycholem.