No nareszcie się doczekaliście. Jeżeli oczywiście ktoś tutaj jeszcze jest. Miała być tydzień temu, ale nie dałam rady. Mam nadzieje, że jednak zostaliście. Dla mnie notka wyszła taka sobie. No nic. To chyba tyle.Zapraszam do czytania oraz komentowania ;)
******
Nadszedł w końcu dzień wylotu. Nie
muszę mówić, że strasznie się stresowałam. I to nie lotem, ale
tym oczekiwaniem kiedy pojedziemy na lotnisko. Wszystkie wspomnienia
wróciły z tamtego dnia. Siedziałam na łóżku z podkulonymi
nogami pod klatkę piersiową i je obejmowałam. Michael pojechał do
studia załatwić sobie wolne, a rodzice szykowali się. Samolot
mieliśmy dopiero wieczorem, ale nie chcieli na ostatnią chwilę. Ja
byłam dosłownie w proszku.
- Kochanie? - weszła mama – A Ty
jeszcze nie gotowa? - podeszła do mojej szafy – I jeszcze nie
spakowana – obejrzała się na mnie.
- Mam jeszcze czas – patrzyłam w
stronę okna. Podeszła i usiadła na skraju łóżka.
- Powiesz mi co się dzieje?
- Nic .. czekam na Michaela.
- Rose …
- Dasz mi spokój? Dziękuje.
- Eh – wstała i wyszła. Nie miałam
ochoty znowu o tym rozmawiać i przypominać sobie. Nie miałam na
nic ochoty. Położyłam się na boku w stronę okna. Jeszcze wczoraj
cieszyłam się z tego wyjazdu. Może jak już będziemy na miejscu
zapomnę o tym. Usłyszałam, że dostałam sms'a. Wzięłam telefon
z szafki nocnej i odczytałam. Był od Michaela. Napisał, że
dopiero od jutra może wziąć wolne. Załamałam się. Wstałam i
zeszłam na dół do rodziców. Zobaczyli mnie i przerwali na chwilę
pakowanie – Coś się stało.
- Tak … Mike może dopiero jutro
lecieć.
- No dobrze. My polecimy dzisiaj, a wy
dołączycie jutro najwyżej.
- Nie! Nic nie jest dobrze! - już nie
panowałam nad emocjami – To się znowu dzieje! Nie widzicie tego?!
- rozpłakałam się i wybiegłam z domu.
- Rose! Zatrzymaj się! - usłyszałam,
ale nie miałam zamiaru. Biegłam przed siebie. Mało brakował abym
wpadła pod samochód, który zatrzymał się tuż przede mną.
Dlaczego we mnie nie uderzył? Oparłam się dłońmi o maskę i
wrzasnęłam.
- Ślepy jesteś?! Mogłeś celniej! -
pobiegłam dalej. Nie wiedziałam gdzie biegnę. Obraz był zamazany
przez łzy. Nagle na kogoś wpadłam. Chciałam biec dalej, ale ten
ktoś mi nie pozwolił.
- Rose? - poznałam ten głos.
Spojrzałam na tą osobę – Boże co Ci się stało?
- Sally – przytuliłam się do niej.
- No już dobrze. Nie płacz i powiedź
co się stało? Co w ogóle tutaj robisz? - chciała mnie zabrać do
domy, ale nie chciałam. Pojechałyśmy do niej i wszystko jej
opowiedziałam – Ale przecież tym razem tak nie będzie.
- Będzie .. On znowu przyjdzie .. do
mnie .. - siedziałam z podkulonymi nogami i oparłam na nich brodę.
Usiadła przy mnie.
- Przestań .. dobrze wiesz, że On
siedzi i nie wyjdzie.
- I co z tego? A co jeśli ktoś inny
znowu się włamie?
- Nie mam do Ciebie siły. Nie możesz
ciągle o tym myśleć, bo zwariujesz. To jest przeszłość.
- Przeszłość? Ile razy Ty zostałaś
zgwałcona?! - wstałam i poszłam do łazienki.
- Rose otwórz te drzwi, słyszysz? -
nie miałam zamiaru. Chciałam pobyć chwilę sama – Odezwij się
chociaż.
- Odejdź .. chce być sama.
- Dobrze wiesz, że nie powinnaś.
- Nie bój się .. nie potnę się.
- Więc otwórz – i tak nie
otworzyłam. Nie wiem ile tam siedziałam, ale miałam wrażenie, że
całą wieczność.
- Kochanie? - spojrzałam w stronę
drzwi – Jesteś tam? To ja Mike – wstałam i otworzyłam drzwi.
Wtuliłam się w niego – Martwiłem się – przytulił mnie mocno.
- Skąd wiedziałeś, gdzie jestem?
- Byłem u Ciebie i Twoi rodzice
powiedzieli, że nagle wybiegłaś zapłakana z domu.
- I co jeszcze?
- Tylko tyle zdążyli powiedzieć, bo
od razu pojechałem Cie szukać.
- Chodźcie do salonu – powiedziała
Sally. Poszliśmy i usiedliśmy.
- To teraz mi powiedź co się stało –
spojrzałam na niego, ale po chwili opuściłam głowę.
- Jak napisałeś, że dzisiaj nie dasz
rady wziąć wolnego … uświadomiłam sobie, że zaczyna się tak
samo jak wtedy .. wszystkie wspomnienia wróciły.
- Hej kotku – wziął w łapki moją
twarz – Dobrze wiesz, że tak nie będzie. Tym razem nie zatrzasnę
nas w piwnicy i zostanę z Tobą na noc.
- To nie Twoja wina.
- Moje i dobrze o tym wiesz. Ale teraz
tak się nie stanie. Zamkniemy porządnie drzwi i nikt nie wejdzie.
- Boję się … naprawdę się boję
.. jak chyba jeszcze nigdy.
- Tym razem nie pozwolę Cie skrzywdzić
– musnął moje usta swoimi – A jutro polecimy moim samolotem.
- Naprawdę?
- Tak – uśmiechnął się – Po co
mamy lecieć z innymi.
- Jeżeli chcecie, to możecie u mnie
przenocować.
- Dzięki Sally, ale Rose musi
zobaczyć, że nie ma czego się obawiać.
- No dobrze jak wolisz. Ale w razie
czego, to dzwoń.
- Mam nadzieje, że nie będzie takiej
potrzeby. Będziemy już jechać.
Pożegnaliśmy się z Sally, bo jutro
nie będzie już czasu. Jechaliśmy w milczeniu. Przymknęłam na
chwilę oczy, ale szybko je otworzyłam, bo wszystkie obrazy zaczęły
powracać. Po paru minutach byliśmy już na miejscu.
- My już będziemy jechać na lotnisko
– powiedziała mama.
- Ok – tylko odpowiedziałam.
- Nie martw się, dobrze? Jutro się
zobaczymy. Tym razem na pewno – przytuliła mnie.
- Eh .. postaram się – też ją
przytuliłam.
- Zostawiam moją córkę pod Twoją
opieką, Michael. Liczę na Ciebie – podszedł tata.
- Zdaje sobie z tego sprawę i może
Pan na mnie liczyć. Będzie ze mną bezpieczna.
- Mam nadzieje. Opiekuj się nią. Idę
zanieść walizki do auta – zwrócił się do mamy i wyszedł.
Spojrzałam za nim.
- Nie żegnamy się, bo jutro się
zobaczymy. Michael masz tutaj adres dokładny – dała mu karteczkę.
- Dobrze. Wylatujemy z samego rana.
Będziemy w kontakcie w razie czego – mama znowu mnie przytuliła,
a potem Michaela.
- Tylko zamknijcie porządnie drzwi i
włączcie alarm jutro.
- Ok. Bezpiecznego lotu – słabo się
uśmiechnęłam. Po chwili zostaliśmy sami. Od razu zamknęłam
drzwi.
- Kochanie .. bo ja wyrwałem się na
chwilę ze studia, żeby powiedzieć, że dzisiaj nie mogę lecieć.
Muszę jeszcze jechać do studia na dwie godzinki
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że
mam zostać sama.
- Nie. Sama oczywiście, że nie. Janet
zaraz będzie.
- Super – przekręciłam oczami.
- Też Cie kocham – dał mi buziaka –
Ale zostanę z Tobą dopóki nie przyjdzie.
- O której wrócisz?
- Już mówiłem ..
- Ta ja już znam te Twoje dwie
godzinki. Pytam poważnie.
- Postaram się jak najszybciej.
- Jak zawsze.
- Nie chce się kłócić.
- To świetnie, bo ja też nie –
poszłam do salonu i włączyłam telewizor.
Po około pół godzinie przyszła
Janet. Jak zwykle uśmiechnięta od ucha do ucha. Co zaczęło mnie w
tym momencie irytować.
- To ja już będę jechał.
- Pewnie .. przecież praca czeka.
- Rose …
- Nie musisz się przejmować. Poradzę
sobie, więc nie musisz przyjeżdżać – chwile na mnie patrzył i
wyszedł.
- Uuu .. wyczuwam jakieś napięcie
między Wami.
- I dobrze czujesz.
- Chodzi o .. no wiesz .. ? -
spojrzałam na nią.
- Nie … to skomplikowane i nie mam
ochoty tłumaczyć.
- No dobra .. jak chcesz.
Lubiłam Janet, ale w tym momencie nie
miałam ochoty na jej towarzystwo. Mike nawet się mnie nie zapytał.
No tak przynajmniej miał mnie z głowy i mógł sobie jechać.
Siedziałyśmy i oglądałyśmy jakiś durny film. Nagle ktoś
zapukał. Obejrzałam się gwałtownie. Janet wstała.
- Nie otwieraj! - serce zaczęło mi
walić.
- To tylko pizza. Zamówiłam ..
zapomniałaś? - patrzyłam na nią i po chwili poszła otworzyć.
Nie mogłam się uspokoić i tylko czekałam aż wróci – No i
jestem – położyła pizze na stole – O co tyle krzyku?
- Zamknęłaś drzwi?
- Zaraz to zrobię – wzięła kawałek
i zaczęła jeść.
- Teraz do cholery! - wrzasnęłam.
Przestała na chwilę jeść i spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
Wstałam i sama je zamknęłam. Oparłam się czołem o drzwi i
przymknęłam oczy. Poczułam dotyk na ramieniu.
- Rose .. co się stało? To tylko
drzwi – obejrzałam się na nią.
- AŻ drzwi!
- Dobra daj już spokój i chodź jeść.
- Mam w dupie jedzenie! - pobiegłam na
górę do siebie. Położyłam się na boku. Nie chciałam płakać,
ale łzy same leciały. Ja już chyba wariuje. Nie wiedziałam co się
ze mną dzieje. To było okropne.
Poczułam jakiś dotyk na policzku.
Otworzyłam oczy i ujrzałam Michaela.
- Przyjechałeś.
- Przecież obiecałem. Zasnęłaś.
- Janet Ci powiedziała? - usiadłam.
- Tak … zobaczysz, że to minie.
- Ehh … wątpię. Przepraszam za moje
zachowanie.
- Zdążyłem się przyzwyczaić –
uśmiechnął się.
- Wielkie dzięki Jackson.
- Hmm znam pewien sposób abyś się
odprężyła – przybliżył się do mnie i pocałował.
- A co jeśli ja nie chce w taki
sposób?
- Niemożliwe – znowu mnie pocałował.
- Mike .. już o tym rozmawialiśmy –
wstałam i poszłam do łazienki przemyć twarz.
- Ranisz mnie .. wiesz o tym?
- Oj już nie przesadzaj.
Postanowiliśmy z Michaele, że
wstaniemy wcześniej i się spakujemy. Dzisiaj już się nam nie
chciało. Próbował namówić mnie na kolacje, ale nie miałam
ochoty. Sam poszedł coś zjeść i wrócił do mnie do łóżka.
Wtuliłam się w niego i starałam się zasnąć. Gdy mi się to już
udało po jakiś dwóch godzinach obudziłam się z krzykiem.
- Nie!!! - aż się podniosłam.
- Kochanie .. - też się obudził –
Miałaś zły sen? - objął mnie ramieniem.
- Mike … On tutaj jest – spojrzałam
na niego ze strachem.
Pójdę sprawdzić – wstał i
wyszedł. Wiedziałam, że to niemożliwe i On tez o tym wiedział
ale poszedł, żebym była spokojniejsza – Nie ma nikogo –
położył się – Chodź .. przytul się i spróbuj zasnąć –
położyłam głowę na jego torsie i objęłam Go w pasie łapką.
Nie chciałam znowu tego wywlekać, dlatego nie powiedziałam, że
śnił mi się ten drań, gdy mnie … Starałam się zasnąć.